Czy agencje SEO oszukują klientów?

Trochę grubo, nie? Prawda wyjdzie na jaw! Weź popcorn, colę i rozsiądź się wygodnie! Nie, nie będę tutaj wymieniał agencji z nazw i opisywał co one robią, aczkolwiek zwrócę uwagę na kilka aspektów, przy których może Ci się zapalić przysłowiowa żaróweczka. Poruszone zostaną aspekty, które można napotkać zarówno podczas współpracy, jak i na etapie ofertowania. Uprzedzam: nie jest to atak skierowany bezpośrednio w żadne agencje – poniższe punkty dotyczą również freelancerów. Myśląc nad napisaniem tego artykułu miałem w głowie 3 może 4 podpunkty, które mnie wybitnie irytują. Stwierdziłem, że pomyślę nad tym trochę dłużej i… oto efekty.

Bazowanie na pozycjach fraz

Część agencji wpisuje sobie do umów zapisy związane z pozycjonowanymi frazami. Jeśli są one wpisane poglądowo, bo np. klientowi na nich bardzo zależało to można przymknąć na to oko. Gorzej z umowami, które opierają się na wypozycjonowaniu strony tylko na te słowa. Wtedy zaczynają się pewne problemy. Opieranie się na pozycjach ogólnie jest problematyczne. Wielu klientów zgłasza się z własnych frazami, których w żaden sposób nie zbadali. W efekcie wystarczy, aby specjalista poświęcił godzinę na serwis i już TOP3 zrobione, bo tych fraz np. nikt nie szuka. Jeśli agencja proponuje Ci słowa kluczowe, poproś o średnie ilości wyszukań tych zapytań, aby nie okazało się, że masz super wyniki, ale na zupełnie bezużyteczne frazy. Dodatkowym problemem jest to, że wciąż sporo agencji rozlicza się z klientem na podstawie pozycji danej frazy. Pytanie w takim razie kto sprawdza te pozycje? Klient? Agencja? Wyniki organiczne mogą mocno się różnić dla 2 różnych użytkowników. Wpływ na to ma wiele czynników: historia naszej przeglądarki, miejsce w którym się znajdujemy, a nawet to, jak często wchodzimy na naszą stronę. Klient ma swoją stronę na 12 pozycji, a agencja twierdzi, że jest na 4. Kto ma rację? Nikt! Sprawdzanie zewnętrznymi narzędziami może uśrednić wynik, ale nie ma jednej poprawnej odpowiedzi. Czy w takim razie pozycje są istotne? Warto je śledzić w celu zauważenia pewnych zmian w wynikach czy nieprawidłowości w serwisie, ale nie powinny być one wyznacznikiem skuteczności. Co Ci po dobrych pozycjach jak nikt nie pisze/dzwoni/kupuje? Łącząc to wszystko w całość, jeśli nie widzisz efektów prowadzonej kampanii, a w odpowiedzi na zaniepokojenie otrzymujesz tabelkę z pozycjami w TOP3 to należy się głęboko zastanowić nad tym, gdzie leży problem. 

Bazowanie na widoczności serwisu

Widoczność serwisu, czyli ilość słów po wpisaniu których nasza witryna pojawia się w Google, jest z pewnością jednym z najczęściej raportowanych elementów przez specjalistów SEO. Zwiększająca się widoczność serwisu daje nam pewien sygnał, że strona indeksuje się poprawnie i nie ma z nią większych problemów. Dzięki niej można wyłapać też niespodziewane problemy w serwisie czy zmiany w algorytmach Google. Jaki więc mam z nią problem? Sam wzrost widoczności nie daje nam zbyt wiele informacji. Musi on być poparty analizą tych wzrostów, a dokładniej analizą tego, jakich konkretnie fraz dotyczy. Czy jeśli prowadzimy sklep z oświetleniem to widoczność na frazy związane z malowaniem ścian są dla nas wartościowe? No nie bardzo. Pisząc artykuł na temat “jak najlepiej oświetlić pokój, aby podkreślić barwy” Google może znaleźć w nim słowo kolor, malowanie, ściana i zacznie wyświetlać tę podstronę na hasło “malowanie ścian”. Dlatego też, wzrosty widoczności nie świadczą o sukcesie witryny. Działa też to w drugą stronę – w przypadku utraty widoczności możemy nie doświadczyć spadku ruchu. Google mógł po prostu lepiej dopasować wyniki wyszukiwania do zapytania, przez co tracimy widoczność na frazy niezwiązane z naszą działalnością. Jak już jesteśmy przy artykułach… Każdy kto rozmawiał kiedyś ze specjalistą SEO w sprawie pozycjonowania zapewne usłyszał hasło „blog”. Bierze się to stąd, że na blogu można tworzyć sporo merytorycznych wpisów, odpowiadających na pytania, na które nie ma miejsca w ofercie. Dzięki temu można tworzyć tzw. długi ogon, a co za tym idzie przy dobrze dobranym temacie oraz odpowiednio przygotowanym researchu dot. słów kluczowych taki artykuł jest wstanie wygenerować spory ruch. Tutaj jednak należy odpowiedzieć sobie na pytanie czy specjalista powiedział „proszę pisać bloga”, czy sam tworzy te treści bądź przygotowuje wytyczne do ich tworzenia. Bo jeśli pada tylko hasło do tworzenia i klient jako specjalista w swojej branży pisze je samodzielnie to kto buduje tę widoczność: klient czy specjalista? Logicznym jest, że w przypadku bardzo trudnych tematów, takich jak medycyna, prawo czy też tematy bardzo techniczne, copywriterowi będzie ciężko napisać tekst wysokiej jakości. Specjalista SEO powinien jednak przygotować wytyczne do takich treści oraz odpowiednio je zoptymalizować na stronie.

Raportowanie efektów

Uważam, że specjaliści SEO powinni chcieć przekazać klientom informacje, jak samodzielnie można monitorować efekty. Mowa tutaj o chociażby podstawowych zagadnieniach w Google Analytics, aby klient był w stanie monitorować ruch oraz konwersję. Bo jeśli chodzi o raporty to… głęboki wdech i lecimy. Pierwsza sprawa to automatyczne raporty. Suche liczby oraz wykresy nie znaczą absolutnie nic. Wiele agencji stosuje wysyłkę zautomatyzowanych raportów, które nie zawierają żadnych kluczowych informacji, ale posiadają duże liczby oraz rosnące wykresy. Najczęściej są do nich wybierane takie dane, do których specjaliści mają pewność, że będa prezentowały się wyjątkowo dobrze. Jak dla mnie każdy wykres powinien zostać opatrzony komentarzem osoby, która stworzyła raport. Jeśli w każdym raporcie, zmieniają się tylko liczby, to miej świadomość, że istnieje spora szansa, że specjalista nawet go nie widział. Czy więc nie lepiej zajrzeć samemu do Google Analytics, sprawdzić ruch i konwersję niż wykonać tyle samo kliknięć, aby odebrać maila i otworzyć plik i przeglądać dane bez znaczenia? Tutaj warto podkreślić, że niektórzy mogą używać narzędzi typu Google Data Studio do szybszego obrabiania danych. Wtedy raporty wyglądają bardzo podobnie, aczkolwiek gdzieś tam powinno się pojawić jakieś unikalne słówko od specjalisty. 

Drugą kwestią jest to, że każdy wykres nawet ten lecący w dół, da się przedstawić pozytywnie. Każde dane zależne są od interpretacji, więc ostrożnie z czytaniem tych wypocin. Warto na wstępie ustalić, co jest wartościowe w raporcie i co klient chce mieć raportowane. Kliencie, jeśli ich nie czytasz, powiedz o tym specjaliście – oszczędzisz mu trochę czasu. Chciałbym wrócić jeszcze do automatycznych raportów, ale temat, który chcę poruszyć tak bardzo mnie boli, że dostanie on osobny akapit.

Wyświetlenia w raportach

Mój ulubiony element zautomatyzowanych raportów. Wyświetlenia. Najważniejsze jednak jest to, o które dokładnie chodzi. Bardzo często za pomocą API ładowane są wyświetlenia z Google Search Console, które są mylnie rozumiane przez klientów. Wykonując jakiekolwiek działania SEO ciężko, aby wyświetlenia nie rosły, dlatego są tak dumnie prezentowane. Czym one właściwie są? Jest to sytuacja, w której nasza strona wyświetliła się w wynikach wyszukiwania Google po wpisaniu zapytania przez użytkownika. Nie oznacza to, że ktoś wyświetlił stronę. Jeśli na dane zapytanie wyświetlimy się powiedzmy na 6 pozycji, a użytkownik kliknie w pierwsze 3 to wyświetlenie mamy zaliczone. Przekładając to na biznes stacjonarny: wyobraź sobie, że masz galerię handlową, a w niej różne sklepy. W tym przypadku galeria jest Google’em, a raczej wynikami wyszukiwania, a sklepy to poszczególne strony w wynikach. Wyświetlenia w Google Search Console są więc ilością osób, które przeszły obok Twojego sklepu. Niezwykle istotna informacja prawda? Oczywiście daje nam to wiedzę na temat potencjału, ile osób może wejść do Twojego sklepu, a także pozwala na zastanowienie się, dlaczego tego jednak nie robią. Czy jest to jednak sposób na ocenę efektów? Raczej bardziej potencjału danego zapytania (danego słowa kluczowego). Jasne, że skoro łapiemy wyświetlenia to znaczy, że musimy mieć jakąś pozycję, ale na dobrą sprawę można to porównać do tego, że Twój sklep jest bliżej wejścia. Jeśli nie przykujesz uwagi klienta (użytkownika) to nie wejdzie i pójdzie dalej.

Linkbuilding

Warto, aby współpraca z agencją była transparentna. Jeśli informują, że realizują usługę linkbuildingu to warto co jakiś czas te linki sprawdzić. Jeśli nie mogą ich pokazać to pojawia się pierwsze ostrzeżenie: coś jest nie tak. Rzetelnie zrealizowany linkbuilding powinien być widoczny dla użytkowników i robotów Google. Oznacza to, że większość narzędzi do analizy tych linków powinna je wychwytywać. Klienci nie posiadają dostępu do takich narzędzi, więc specjaliści są bezpieczni. Tłumaczenie, że nie można pokazać linków bo… i tutaj można wstawić dowolnie wybrany argument, jest z góry skreślony. Jeśli więc nie możesz otrzymać listy linków, spytaj o powód, a potem wyrzuć go do kosza, bo z całą pewnością nie jest racjonalny.

Analizowanie a brak działań

Kiedyś usłyszałem: „wy tak dużo analizujecie a mało robicie”. Analizy w SEO czasem zajmują mnóstwo czasu. Oczywiście można wrzucić coś do automatu i uznać, że została zrobiona, aczkolwiek dobrze wykonana analiza trwa i jest ona punktem wyjściowym do dalszych działań. A ciężko jest prowadzić działania bez przeanalizowania sytuacji. Można działać na przysłowiową „pałę”, ale jak ma to być tylko po to, aby dodać działania do raportu, to: kliencie – nie wymagaj tego, specjalisto – nie rób tego. Warto jednak czasem podpytać specjalistę o szczegółowe wyniki analizy: co z nich wywnioskował, jakie są dalsze kroki, albo ewentualnie czy może zaprezentować w jakikolwiek sposób efekt tej pracy. Analizować można wszystko, ale jak masz płacić za to, że ktoś sobie popatrzył na jakieś dane i nawet nie wyciągnął z nich żadnych wniosków, no to chyba szkoda czasu i… pieniędzy.

Zmiany w algorytmach

Wzrosty na stronie to ciężka praca specjalistów, a jakiekolwiek spadki to zmiany w algorytmach Google. To jest złota zasada, którą należy zapamiętać. Czasem tak jest – to prawda, ale nie zawsze i trzeba być na to uczulonym. Chodzi o to, że jeśli specjalista pokazuje, że pojawiły się nagłe wzrosty to również może to być efekt aktualizacji algorytmu. Oczywiście jeśli specjalista źle prowadzi stronę i popełnia jakieś karygodne błędy to nawet aktualizacja nie pomoże. Jeśli jednak pojawiły się nagłe spadki, a po chwili wzrosty do tego samego poziomu (np. w widoczności) to bardzo możliwe, że pojawiły się zmiany w algorytmie, które zamieszały wynikami tylko na chwilę i zaraz wszystko wróci do normy. Nie było to cudowne uzdrowienie serwisu przez specjalistę. Nagły spadek to niekoniecznie algorytmy: może to być jakiś poważny błąd specjalisty, którego nie będzie dało się szybko odkręcić, albo wręcz przeciwnie – można zrobić to jednym kliknięciem. Ten podpunkt ma za zadanie uświadomić Cię, że jeśli coś niepokojącego dzieje się z Twoją stroną, to warto zadać osobie zajmującej się SEO kilka pytań: czy ostatnio wprowadziła jakieś istotne zmiany na stronie oraz co jej zdaniem może być powodem takiego obrotu sprawy. Następnie warto skonfrontować odpowiedzi z publikacjami specjalistów w Internecie. Średnio w 30 sek po informacji o aktualizacjach algorytmów piszą oni, że miały one miejsce, ale nie do końca wiadomo, co się zmieniło.

Na efekty trzeba czekać

Jak to jest z tym oczekiwaniem na efekty? Tutaj wchodzimy już powoli do ofertowania, ale dalej z elementami bieżącej obsługi. Zacznijmy może od ofertowania, czyli… co dostajemy od działu handlowego. Na pytanie, ile czeka się na efekty nie da się odpowiedzieć. Jest to zależne od tak wielu czynników, że jakakolwiek estymacja to wróżenie z fusów. Czasami zajmie to 2 dni, a czasami pół roku. Handlowiec musi coś powiedzieć, bo klient oczekuje takiej informacji – w końcu chce zaplanować sobie jakieś budżety na następne miesiące. Handlowiec powie dokładnie to, co klient chce usłyszeć, bo umowę trzeba sprzedać. Taka jest jego praca. Umowa już trwa, a nie ma efektów i słyszysz, że trzeba czekać. Faktycznie może tak się zdarzyć, ciężko przewidzieć kiedy Google odwiedzi naszą stronę i zauważy wprowadzone zmiany (pod warunkiem, że jakiekolwiek zostały wprowadzone). Jeśli wciąż nie widzimy efektów i dalej “mamy czekać”, to warto przeanalizować działanie, które zostały zrealizowane przez specjalistę, a w przypadku wątpliwości być może spróbować to zweryfikować? Na pewno nie róbcie tego po 2 tygodniach, a nawet miesiącu. Takie realne minimum czasu po jakim należałoby podjąć kroki weryfikujące to 3 miesiące. Czasami trafiają się strony, które naprawdę trzeba wyciągać z niezłego bagna. Jeśli jednak po 2/3 miesiącach nie widać ani 1% poprawy to powinna zapalić się w głowie “czerwona lampka”.

Dedykowany specjalista

Będziesz miał swojego dedykowanego specjalistę! Co to oznacza? Mam nadzieję, że nikt nie ma wątpliwości, ale warto napisać. Twój dedykowany specjalista oznacza, że będziesz miał do niego adres e-mail i numer telefonu, oraz to, że to właśnie on będzie opiekował się Twoim serwisem. Twoim oraz 20, 30, a nawet 100 innych. Więc jeśli kiedykolwiek pomyślałeś/pomyślałaś, że ten specjalista będzie tylko i wyłącznie dla Ciebie no to muszę Cię rozczarować. To trochę tak, jakby na wejściu do Biedronki była informacja, że dostaniesz dedykowanego kasjera, no bo w sumie obsługiwać będzie Cię jeden człowiek przypisany do kasy, przy której stoisz. 

Gwarancje

Krótko i na temat. Jeśli ktoś gwarantuje Ci wyniki to na wstępie mu podziękuj. Nie chodzi tutaj o to, że specjalista jest pewien swojej wiedzy i doświadczenia. Po przeanalizowaniu strony widzi potencjał i może oszacować, kiedy mnie więcej pojawią się wyniki. Jest to jak najbardziej ok pod warunkiem, że nie jest to karta przetargowa do podpisania umowy. Jeśli jednak handlowiec mówi, że jest gwarancja efektów w 3 miesiące to albo mu zależy na prowizji z umowy albo nie ponosi odpowiedzialności za jej zerwanie. Przez 3 miesiące może się wydarzyć tyle rzeczy, w tym wspomniane aktualizacje algorytmów, pojawienie się silnej konkurencji i wiele innych, że nie da się niczego zagwarantować.

Automaty do pozycjonowania

Wchodzimy trochę w science fiction, ale uznałem, że trzeba. Można w sieci znaleźć oprogramowania, które mówią „niepotrzebny Ci specjalista, zrób to sam klikając jeden przycisk”. Tak to nie działa. Pozycjonowanie coraz bardziej wchodzi w sferę kreatywną i żaden automat nie zrobi tutaj dobrej roboty. Często tego typu oprogramowania dotyczą pozyskiwania linków. Jakość tych linków pozostawia wiele do życzenia i nie są one warte żadnych pieniędzy. Jeśli mowa o automatach warto zweryfikować, czy nasz dedykowany specjalista w ogóle istnieje. Tyczy się to dużych firm, które na swojej stronie nie mają wymienionego zespołu, a kontakt z daną “osobą” mamy jedynie przez maila. Taka sytuacja jest naprawdę dziwna, więc warto spróbować zerknąć czy dany specjalista istnieje np. na portalu Linkedin. Jeśli nie, to należy uważać, bo najwidoczniej obsługuje nas duch. Oczywiście obecność na w/w portalu nie jest obowiązkowa, ale jednak większość z nich posiada tam swoje konta, a brak DEDYKOWANEGO SPECJALISTY może świadczyć o nierzetelnej pracy.

SEO dla każdego

Czy SEO jest dla każdego? Moim zdaniem nie. Często jednak, z wiadomych przyczyn, handlowiec nie odmówi i z chęcią zaproponuje super rozwiązanie. Niektóre branże nie nadają się na działania w organicznych wynikach wyszukiwania. Inne z kolei wymagają ogromnych budżetów, chcąc konkurować z dużymi graczami. Jeszcze inne są wprost niewykonalne – np. jeśli posiadasz mały sklepik z meblami lub modą ogólną (nie żadną specjalistyczną lub targetowaną na dany typ klienta), to nie przebijesz się przez gigantów widocznych w sieci i nie zdobędziesz TOP1 na frazę „meble”. Mierz siły na zamiary. Uczciwy handlowiec zaproponuje inne rozwiązanie. Być może będzie to Google Ads albo działania w Social Mediach. Inny po prostu wrzuci specjalistę SEO na niewykonalny projekt i zacznie się bajkopisarstwo na temat czasu potrzebnego na to, by efekty stały się widoczne.

Pakiety w ofertach

Jeśli zdarzyło Ci się otrzymać ofertę na SEO od kilku różnych agencji to w wielu z nich można było przy cenniku znaleźć wspólny mianownik, czyli kilka pakietów cenowych. Standard, plus premium. Standard, extra, extra plus. Ziemia, niebo, kosmos (no dobra to akurat wymyśliłem, ale brzmi nieźle?). Jaka jest prawda? Nikt nie chce sprzedać tego najtańszego, i nikt nie łudzi się, że uda się sprzedać ten najdroższy. Dlatego ten środkowy pakiet, który jest oczywiście wyższy od standardowego, jest wyróżniony dodatkowym kolorem, podkreślony, napisany inną czcionką. Taki zabieg jest stosowany w wielu miejscach np. przy ofertach operatorów komórkowych. Kojarzysz napis „najczęściej wybierany”? To jest oferta, która najbardziej się opłaca agencjom i zrobią wszystko, aby Ci ją sprzedać. Więc może spróbuj wyciągnąć coś z wyższego pakietu w cenie tego „polecanego”? W końcu to specjalna oferta dla Ciebie! A no właśnie…

Oferta przygotowana specjalnie dla…

To nie tyczy się tylko SEO, ale wielu innych branż. Czy ktoś z nas wierzy jeszcze, że ta oferta została przygotowana specjalnie dla nas? Czy człowiek odpowiedzialny za nią przyszedł tylko po to do pracy? Logiczne, że oferta jest dla mnie, bo dotyczy mojego serwisu, ale to czy jest ona właśnie dla mnie jakkolwiek wpłynęła na jej formę? Podmieniono w niej daty, adres serwisu, dorzucono pewnie ze 2 wykresy oraz rzucono kilka słów kluczowych z mojej branży. Reszta kopiuj-wklej, ale tak tak… specjalnie dla mnie to kopiuj-wklej. Tak jak wspomniałem, tyczy się to wielu branż, ale czy naprawdę tak bardzo musimy podkreślać, że to jest specjalnie dla klienta? Czy ktoś jeszcze w to wierzy? To tak jakby przy wejściu do wspomnianej Biedronki był napis, że otworzyli ją dzisiaj specjalnie dla mnie.

My tak, a oni nie

Oj, tutaj mamy jeden z moich ulubionych wyróżników agencji. My to zrobimy, a oni nie. My działamy dobrze, a oni źle. My wiemy, jak to zrobić, a oni nie. A co nas wyróżnia? Nic. Otrzymałem kiedyś od znajomego oferty z 10 różnych agencji SEO. Ktoś, kto nie zna się na branży niewiele z niej zrozumie, bo jest w nich tyle treści, że nikt o zdrowych zmysłach nie będzie tego czytać, bo i tak wiele pojęć to czarna magia. Ktoś, kto się zna, też niewiele z tej oferty zrozumie, bo jest tam taki bełkot i zlepek przypadkowych słów, że głowa boli. Poważnie! Przebrnięcie przez te oferty było dla mnie katorgą. No dobra, ale o co chodzi z tym “my tak, a oni inaczej”? Wrzucam poniżej część oferty jednej agencji, która wyrwała mnie z butów. 

Cała wartość merytoryczna pozostała niezmieniona. Usunąłem jedynie logo i nazwę firmy, bo czułem taką wewnętrzną potrzebę.

Porównujemy więc efekty STANDARDOWEGO POZYCJONOWANIA (małymi literkami dopisane, że chodzi o pozycjonowanie kilku wybranych fraz, bo tak właśnie robią wszyscy inni), a pozycjonowania z firmą, która przygotowała tę ofertę.

  • Efekty – u innych czeka się długo, a u nas krótko. No chyba już wspominałem o gwarancjach oraz o czasie oczekiwania na efekty? No ale dobrze, że mamy firmę, która jest w stanie to zapewnić.
  • Poziom bezpieczeństwa – być może w pakiecie z SEO oferują oni OC i AC oraz monitoring w mieszkaniu, bo u innych jest niski poziom bezpieczeństwa, za to z nimi – nic Ci się nie stanie.
  • Liczba pozycjonowanych fraz – normalnie jest ograniczona, ale u nas unlimited 100% power extra full controll.
  • Potencjał rynku – u innych ograniczony, a u nas pełny. O ile powyższe punkty, jak się bardzo, ale to bardzo skupię, to jakoś wytłumaczę, tak tutaj… jestem bezsilny. Jak to, w jaki sposób ja wykonam usługę, wpływa na potencjał rynku? No ostro tutaj pojechali.
  • Współczynnik konwersji na sprzedaż – niski w normalnym pozycjonowaniu, ale u nas wysoki. No już powoli mi się kończy kreatywność tutaj…
  • Gwarancja – u innych brak, u nas wzrost widoczności. Wspominałem już o gwarancji? A, no w sumie… jak nie będzie efektów to zamówimy 200 artykułów o wyprowadzaniu psów i zrobimy widoczność. Git!
  • Szczegółowe raporty – normalnie są ograniczone, ale u nas – co miesiąc. Co to znaczy ograniczone? A jak ja chcę co tydzień, to te Wasze co miesiąc też są dla mnie ograniczone?
  • Rezultaty – wzrost pozycji przy pozycjonowaniu na frazy (no shit, Sherlock), a u nas wzrost widoczności i ruchu. Super widoczność zrobi nam wyprowadzanie psów, a ruch zamówimy z Indii. Może by tak wspomnieć o konwersji? A no tak było wyżej, że normalnie jest niski współczynnik, a u nich wysoki. Ok!
  • Czas trwania umowy – normalnie długoterminowa, ale u nas 1 miesiąc okresu wypowiedzenia. Szanowni Państwo, czas trwania umowy, a okres wypowiedzenia umowy to nie to samo. Poza tym, co oznacza długoterminowa? 

No nic, standardowo SEO jest bezużyteczne, ale u nas jest dobrze. Czyli punktujemy, co zrobimy my, a czego nie zrobi konkurencja, po pierwsze pisząc bzdury a po drugie generalizując i wrzucając konkurencję do jednego wora. Generalizować to ja mogę sobie na blogu, a nie w SPECJALNIE PRZYGOTOWANEJ DLA PAŃSTWA OFERCIE PRZEZ CERTYFIKOWANEGO DEDYKOWANEGO SPECJALISTĘ, KTÓRY GWARANTUJE SUKCES W 2 TYGODNIE.

Certyfikaty Google

Agencje w każdą stopkę maila czy oferty wrzucają znaczki Google Partner czy Certyfikowany Specjalista Google itp. Tak, są takie programy, ale bardziej pod kątem Google Ads. SEO jest trochę wrogiem Google. Firma ta zarabia i to niemałe pieniądze z reklam płatnych w Google Ads, dlatego jest dla nich opłacalne szkolenie ludzi z tego zakresu. To mnoży ich przychody. Kwoty wydane na kampanie płatne wpadają prosto do ich sejfu. Z SEO nie mają tak naprawdę nic, więc też nie wspierają tej działki zbyt mocno. Ostatnio są trochę bardziej wylewni i informują o aktualizacjach i czasem odpowiedzą też na jakieś pytanie, ale nie ma oficjalnie czegoś takiego jak “certyfikowany przez Google specjalista SEO”. Więc jeśli ktoś się tak tytułuje, no to mamy kłamczuszka. Istnieje np. certyfikat Google Analytics, ale stąd do certyfikatu SEO jeszcze daleka droga.

Nielimitowana liczba fraz

Dostałeś ofertę na SEO dla 5 fraz? Kierunek: kosz. Ograniczanie się do limitów fraz jest niepoważne. SEO to nie tylko słowa kluczowe, a Google nie przyjmuje wniosków dotyczących interesujących nas zapytań. Musimy patrzeć na stronę całościowo, a nie tylko na wybrane słowa kluczowe, najlepiej jeszcze na te wybrane przez handlowca z 10 wyszukaniami miesięcznie. Takie ograniczenia mogą być wprowadzone co do np. monitoringu. Narzędzia monitorujące też kosztują, więc agencje mogą to ograniczać, ale nie doprowadzajcie do sytuacji, w których nie ma sprzedaży, ale… “pozycje przecież wbite, więc czyste rączki”. Ruchu i konwersji trzeba szukać wszędzie, gdzie się da, bo czasami nawet najsłabsze frazy oraz takie, które nawet nie wpadły nam do głowy, mają szansę lepiej przekonwertować niż nasze umówione 5 fraz.

Umowy terminowe

Moim zdaniem przy prawidłowym kontakcie z klientem, graniu w otwarte karty oraz odpowiedniej wiedzy, podpisywanie długoterminowych umów jest zbędne. Okres wypowiedzenia na poziomie jednego miesiąca to standard. Chodzi o to, że agencje często planują swoje działania do przodu, mają już jakieś założenia, są w trakcie pracy, a przede wszystkim dają sobie miesiąc na to, żeby jeszcze mocniej podziałać i “odratować umowę”. Czasami można spotkać się z zapisami, że umowa musi trwać minimum 3 miesiące. Jest to zabezpieczenie ze strony agencji, ponieważ efekty w SEO widoczne są po jakimś czasie, a najwięcej pracy nad projektem najczęściej jest na samym początku. Agencje potrzebują więc czasu na efekty oraz chcą mieć pewność, że koszty się zwrócą i umowa nie przepadnie po miesiącu. Jest to do przyjęcia, aczkolwiek umowy na minimum 12 miesięcy? No trochę słabo to wygląda i nie widzę innego powodu niż „lepiej mieć dochód pasywny przez 12 miesięcy niż przez 3, nie?”.

Umowy <500zł

Miał to być ostatni punkt mówiący o tym, że jak otrzymujesz ofertę na SEO za mniej niż 500zł to jej nie bierz, bo nie da się jej wykonać. Trochę tak uważam, ale z drugiej strony naprawdę zdarzają się bardzo niszowe tematy, gdzie w krótkim czasie niewielkim nakładem pracy można uzyskać duże wzrosty. Możesz więc zaryzykować i spróbować, lecz nie oczekuj cudów. Koszty SEO rosną, specjaliści są coraz lepiej wykwalifikowani, muszą się doszkalać. Dodatkowo narzędzia kosztują, pozyskiwanie linków też kosztuje. Więc na logikę rozbijając te 500 zł, a czasem nawet 300 zł na linki, narzędzia, specjalistę i handlowca to wychodzi nam, że agencja zarabia na tym -500zł. Coś tu chyba nie gra?

Tak jak przypuszczałem, wyszło trochę więcej niż 3 lub 4 podpunkty… Przepraszam. Chciałbym również podkreślić, że są agencje, które wykonują mega dobrą robotę i chwała im za to. Pojawia się niestety również spora ilość pseudo agencji, które kolokwialnie mówiąc “wciskają ludziom kit”. Potem rozmawiasz z potencjalnym klientem i słyszysz, że on to już był w 3 agencjach i ma takie doświadczenia, że nie chce już SEO. Sprawdzasz stronę, a tam nic nie jest zrobione. Artykuł miał na celu wskazanie rzeczy, które mnie irytują. Mam nadzieję, że każdy z Was znalazł tutaj coś dla siebie. Moim celem nie jest też nakłanianie do stania z batem nad specjalistą oraz pilnowania go na każdym kroku. Specjalista, który nie będzie czuł swobody, nie będzie kreatywny w swoich działaniach. Jeśli jednak masz wrażenie, że ktoś mydli Ci oczy, to przejrzyj sobie wspomniane przeze mnie punkty i zastanów się, czy ta oferta jest dla Ciebie, albo czy nie wyrzucasz ciężko zarobionych pieniędzy w błoto. Słowo “oszukują” z tytułu jest tutaj mocno przesadzone, bo czasami specjaliści nie mają wyboru z uwagi na nakazy z góry albo popełnianie nieświadomych błędów. Na potrzeby nakreślenia pewnych problemów, niektóre sytuacje musiały zostać mocno zgeneralizowane, ale to porównanie oferty standardowego SEO i niesamowitego SEO zdarzyło się naprawdę… Życzę trafiania na samych dobrych specjalistów w samych dobrych agencjach!

Dodaj komentarz